Wysłany: Nie Sie 17, 2008 3:56 pm    Temat postu: MALTA


Wspomnienia z Malty i Sycyli
http://www.galczak.com/galerie/elamalta/index.html

Na Maltę polecieliśmy z początkiem września. Podczas lotu udało mi się zrobić zdjęcie

 wulkanu Wezuwiusza, wyspy Capri a pod koniec podróży w czasie zniżania ładne zdjęcia Malty.
Jest to państwo, o ciekawej historii, w 1800r stała się kolonią angielską, następnie podczas II wojny odgrywała ważną rolę strategiczną, w 1947r uzyskała autonomię wewnętrzną,

a w 1963r powstało państwo Maltańskie, na terenie którego utrzymywane były wojskowe bazy brytyjskie.Dopiero w 1974r powstała Republika Malty i wtedy Anglicy opuścili wyspę.

 1 maja 2004 tak jak i Polska przystąpili do Unii Europejskiej.
Malta jest największą wyspą Archipelagu Maltańskiego o długości ok. 27km i szer.ok.

 15km.
położona w centrum Morza Śródziemnego, w sąsiedztwie leżą piękne wyspy; Gozo ,

Comino, św.Pawła i Filfla. Zamieszkane są Malta, Gozo i Comino. Żyje tam ponad

400 tys ludnści,
90% to katolicy, są to ludzie głębokiej wiary, jest tam ok. 360 kościołów. Stolicą jest

 Valetta.
Krajobraz to pasma niskich wzgórz pokryte poletkami uprawnymi.
Najbardziej zadziwiające jest to, że w centum Malty są kamieniołomy gdzie wydobywa się

 budulec i wszędzie tam jest pełno pyłu wapiennego, którym pokryte są samochody,

 domy i ulice.
Jeździliśmy na wycieczki zorganizowane, ale także sami korzystając z autobusów miejskich. Mieszkaliśmy w centrum Bugibby, jest to miejscowoć turystyczna z niezliczoną ilością hoteli,

 piękną promenadą o dł. 4 km i olbrzymią ilością prywatnych łodzi, łódeczek, żaglówek, motorówek,ślizgaczy a także przewoźników - firm, które zajmują się organizowaniem

wycieczek po morzu i na wyspy. My płynęliśmy na Comingo i Wyspę w.Pawła - dwie niewielkie, niezamieszkałe wyspy położone u zachodniego krańca Zatoki w. Pawła. Jest to miejsce,

w którym prawdopodobnie rozbił się statek, na którym przeworzono świętego Pawła na

proces do Rzymu.
Żelaznym punktem programu była wyprawa do błękitnej groty - morskich jaskiń gdzie

 kobaltowo-niebieskie wody pozostawiają niezapomniane wrażenie, ściany opalizują zielono, fioletowo, pomarańczowo a czysta woda pozwalała obejrzeć dno jaskiń.

 Tak się zachwycaliśmy pięknem tych jaskiń, że nie zwrócilimy uwagi na to że zerwał się wiatr,

 fale tak mocno podrzucały naszą łodzią ,że chwilami obawialiśmy się wywrotki,

ale dopłynęliśmy wszyscy w komplecie nikt nie wypadł.
Byliśmy także na wyspie Comino i na Błękitnej Lagunie gdzie woda ma barwę tak błękitną,

 wprost nie do uwierzenia, morze jest tak zasolone, że trudno nurkować bez sprzętu

 a pływa się z taką lekkością, prawie bez pracy nóg.
Zwiedziliśmy stolicę Valettę, która jest bardzo pięknym miastem, każdy zakątek to historia,

 obiekty do zwiedzania są dobrze utrzymane i zadbane, przykładem są oberże z XVI

w (siedziby rycerzy poszczególnych prowincji zakonu), Pałac Wielkiego Mistrza oraz Katedra Św. Jana gdzie pochowanych zostało 26 wielkich mistrzów zakonu.W katedrze jest muzeum

w którym znajduje się obraz Caravaggia - Ścięcie Jana Chrzciciela zaliczany do największych europejskich arcydzieł. Bylimy też w Forcie St Elmo - twierdzy, która jako jedyna broniła

 w 1565r półwyspu a zarazem dostępu do Grand Harbour i zatoki Marsamxett.
Do naszych czasów przetrwały świątynie sprzed 5000 lat jak Hypogeum najwspanialsza z maltańskich świątyń przypadkowo odkryta w 1902r.
A w ogóle to wszystkiego nie jest możliwe spamiętać bo to są pozostałości po czasach

 i okresach historycznych tak odległych,że pewnie dla historyków to jest pestka a

 dla mnie za dużo tych dat.
Cieszę się jednak, że mogłam to wszystko zobaczyć i przebywać w tych miejscach.
W 1980 Valletta została wpisana dzięki swoim zabytkom na listę światowego dziedzictwa

 UNESCO.
Bylimy także w Mdinie - starym mieście i szlachetnym mieście, bo mieszkały tu

 najznamienitsze rody Malty, jest to jeden wielki zabytek. Dziś nazywana jest cichym

miastem, bo jest to takie trochę zapomniane miasto zamknięte w swoich murach, do dziś mieszkają tu w domach- pałacach rodziny najstarszych rodów.Stałych mieszkańców

 jest tu tylko 307. Oprócz pięknych domów zwiedzaliśmy Katedrę i spacerowaliśmy

 urokliwymi wąskimi uliczkami.
Po przejściu ulicy byliśmy już w innym miecie - Rabacie.
W centrum Rabatu zwiedzaliśmy kościół św.Pawła. W 60 roku n.e.u wybrzeży

Malty rozbił się statek, na którym św. Paweł przewożony był z Jerozolimy do Rzymu,

 na proces. Tradycja mówi, że miejscem, w którym święty przebywał podczas pobytu

 na wyspie, była znajdująca się w Rabacie grota. Na tej właśnie grocie pobudowany

 został kociół św.Pawła a grotę z posągiem świętego zwiedziliśmy. W Rabacie znajdują

 się też dwa podziemne cmentarze, w których chowano zmarłych zarówno w pierwszych

wiekach chrzecijaństwa jak i w czasach późniejszych. W pobliżu groty znajdują się

 wejścia do Katakumb św. Pawła, i św. Agaty.
Byliśmy także w Moście, na Mostę i kopułę kościoła mieliśmy widok z naszego balkonu

 w hotelu.
Kościół ten jest pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, został ufundowany i wybudowany

 przez mieszkańców Mosty w latach 1833-1860 zwieńczony został trzecią lub czwartą

 co do wielkości kopułą na świecie (spór o to, która jest trzecia, a która czwarta toczy

się między mieszkańcami Mosty na Malcie i Xewkiji na Gozo).
W zakrystii kościoła w niewielkim muzeum zobaczyć można replikę niemieckiej 200 kg

 bomby, która 9 kwietnia 1942 roku przebiła dach kocioła lecz uderzając w posadzkę nie eksplodowała. Co przez mieszkańców miejscowości zostało uznane za cud.
Pojechaliśmy także do Melliehy ; jest tam największa piaszczysta plaża, lecz by

popływać trzeba było daleko w morze bo wciąż było płytko.
Największą atrakcją była jazda autobusem ale nie nowym tylko takim starym,

zapewne jeszcze po Anglikach. Bo oprócz ruchu lewo-stronnego, oprócz czerwonych budek telefonicznych, skrzynek na listy, niebieskich latarni przy posterunkach policji;

 Anglicy pozostawili także środki transportu w postaci różnych Austinów, Land Roverów i autobusów.
Jeśli się stoi na przystanku to trzeba dać znak, że się chce wsiąść machając ręką,

 inaczej kierowca nie zatrzyma pojazdu, jak ma według swojego uznania komplet

pasażerów to także się nie zatrzyma.W środku przez całą długość autobusu jest

przeciągnięty sznurek i jak się chce wysiąść to trzeba pociągnąć wtedy nad kierowcą

 zadzwoni dzwoneczek to dopiero zatrzyma pojazd na kolejnym przystanku.

 Ja stałam niedaleko kierowcy i widziałam jak zatrąbił na inny pojazd - wyciągnął rękę

 do góry a tam u sufitu zamocowana była taka gruszka jak do lewatywy i jak ją cisnął

 to zatrąbiło. Na masce miał kasę fiskalną i kasował pieniądze ale bilet każdy pasażer

 musiał sobie urwać sam. Mietek stał za plecami kierowcy i patrzył na wskaźniki –

wskazywały tylko dwa - ciśnienie oleju a drugi napięcie akumulatora , inne nie działały ani obrotomierz ani prędkościomierz. Kierowca po prostu jechał na czuja.Wszystkie okienka porozsuwane, drzwi tylko jedne czynne i otwarte na całą szerokoć także głowę chciało

 urwać i trzeba było mocno się trzymać żeby przeciąg nie wyciągnął pasażera z autobusu

a jechał bardzo szybko.
Na przystankach jest napisana tylko końcowa miejscowość a gdzie po drodze się

zatrzymuje nie wiadomo.
Po obiadokolacji chodziliśmy sobie na promenadę tam było dużo kafejek, pabów, sklepików
I podczas takich spacerów widzieliśmy jak żyją tam na co dzień mieszkańcy.
Kobitki po robocie wystawiały sobie stół na ulicę (bo chodniki tam są bardzo wąziutkie,

 na jedną osobę ) ale tak żeby nie przeszkadzać samochodom i grały w karty.
Wiele było takich sytuacji, które nas śmieszyły ale to jest po prostu inny kraj.
Była także możliwość pojechania na Sycylię, zobaczenia wulkanu Etna i wykupiłam taką

 wycieczkę.
Pojechaliśmy wodolotem Maria Dolores do Pozzallo na Sycylii i tam zwiedzaliśmy przepiękne bajkowe stare miasto Taormina. Tutaj trochę mniej bolało wydawanie pieniędzy bo

płaciliśmy w euro - kawa 1e, a na Malcie za kawę czy piwo przy basenie płacilimy

 jedną lirę maltańską

 a to jest równowartoć prawie 10 zł - małe cyfry a kwoty duże.
Bardzo dobry jest napój kini z posmakiem gorzkawych ziół , taka nasza cola
Dojeżdżając do Etny już na wysokoci 1000m npm jest krajobraz prawie księżycowy

czarne podłoże, sama lawa, miejscami rosną jednak drzewa, orzechy, kasztany .

Wprowadzono tam zakaz wznoszenia jakichkolwiek budynków powyżej tej wysokości,

 ludzie mogą tu budować ale na własne ryzyko, towarzystwa ubezpieczeniowe nie

podpisują umów i nie wypłacają odszkodowań za zniszczenie przez lawę. Ok. tygodnia

 przed naszą wycieczką wulkan wyrzucał wysoko z krateru takie fajerwerki ale to nie było niebezpieczne i ludzie przyglądali się temu zjawisku.
Wyżej na wys.2000m nie jest tylko krater Etny, tam jest pasmo wulkanów i są też

czynne ale mniejsze, pod Etną są dwa kratery wygasłych wulkanów, wyglądają jak

głębokie leje po bombie, wchodzilimy do tych kraterów. Tam było zimno ok. 10oC.

Oczywiście tam gdzie turyści tam są również sklepiki z pierdołkami, rzeźby z lawy,

 koszulki z wizerunkami i napisami Etna, alkohole i takie różności jak na całym świecie.

Jest to miejsce bardzo przygnębiające szczególnie jak zjeżdżalimy już na dół widzielimy

 zalane lawą aż pod sam dach domy to był wybuch z 2006r wtedy nasza TV pokazywała

 przez wiele dni jak z wulkanu wypływała czerwona rozpalona lawa.
Na Maltę do Bugibby wrócilimy o 1 w nocy.
Na Malcie nie ma rzek i nie ma słodkiej wody. Herbatę raczej trzeba sobie robić

 samemu z wody kupowanej w sklepie bo w restauracji zrobią z wody z kranu a

 w wodociągach płynie woda morska odsalana, na pewno się nikt nie otruje ale jest niesmaczna.
Uczestniczyliśmy także w feście ; festa to taki nasz odpust, święto patrona w kościele,

po wieczornej mszy na placu przed kościołem parafianie i goście zasiedli przy ustawionych

 stołach można było kupić różności z grila, pizze, piwo,różne napoje, występowały zespoły, taneczne, była głośna muzyka i petardy.
Czuliśmy się na Malcie bezpiecznie, ludzie miejscowi mili, nie było także osób żebrających, samochody nie wszyscy zamykali, zostawiali także uchylone okienka, ale prawie wszystkie zakurzone były od pyłu wapiennego. To inny kraj taki trochę bardziej arabski, językiem

 urzędowym jest maltański i angielski ale trudno się dogadać bo niektórzy nie mówią

 tylko jakoś bulgoczą. Jest dużo kafejek internetowych. Jest to pod względem

historycznym bardzo ciekawy kraj, który odwiedza bardzo dużo Niemców, Anglików,

Rosjan no i zaczyna być modny wród Polaków.
Malta jest drugim pod względem bezpieczeństwa krajem Europy, według Światowej

 Organizacji Zdrowia.

Polecamy do zwiedzania.
Zdjęcia przesłałam do Galerii